Autor Wiadomość
Gość
PostWysłany: Pon 10:11, 04 Maj 2015    Temat postu:

Żenili się oni w zbyt bliskich rodzinach i geny ich były obciążone ,upośledzone
.Ludwik Wittellsbach był obłąkany,Sisi też, dwie żony ostatniego Jagiellona Zygmunta Augusta były bezpłodne,żona ostatniego Wazy króla Polski Cecylia Renata nie pozostawiła potomstwa i te dwie dynastie szybko upadły.
Ale gdyby dwaj ostatni potomkowie Piastów z linii Janusza III Mazowieckiego poślubili córki Piastów Ślaskich lub daleko od władzy pozostające potomstwo po dzieciach Kazimierza Wielkiego potomkowie rządzili by w Polsce do dziś.

Wittellsbachowie przeważnie brali śluby z Hohenzollernami ,z krewnymi Wittellsbachami oraz z Habsburgami.Stąd te linie były upośledzone.U Wetynów po Auguście II Sasie zw.Mocnym w Polsce było podobnie.Linia Habsburgów ,która poszła na tron do carów Rosji skończyła hemofilią.

Polskie linie po Czciborze, bracie Mieszka I,po Bolesławie II Zapomnianym,po ks.Zbigniewie Sandomierskim były niszczone itd.Po to,żeby Polska nie miała swych dynastii na potem.
To hańba,że rządzący w Polsce przez tyle wieków na to pozwalali.
Rolling Eyes
Gość
PostWysłany: Pon 9:55, 04 Maj 2015    Temat postu:

Dawno temu jeden z Wittellsbachów uprowadził i oszukał młodą dziewczynę.Ona i jej rodzina przeklęła ich cały ród.Stąd jest ta geneza klątwy.
Warto też wspomnieć,ze z Wittellsbachów pochodziła Salomea,żona króla Bolesława III Krzywoustego.Jego potomkinią była Kunegunda córka Kazimierza Wielkiego i Aldony Anny litewskiej wydana za mąż za Ludwika Wittellsbacha.Klątwa przeszła na polskie dynastie i w 1370 r.przyszedł z Węgier Ludwik Andegaweński,syn Elżbiety Łokietkówny.Jego dzieci zmarły młodo.mimo,że potomkowie tej dynastii rządzili najdłużej bo od 1180 r-do 1918 r. ich losy bywają dramatyczne.
Rolling Eyes
Aśka
PostWysłany: Pon 19:48, 29 Lis 2010    Temat postu:

Klątwa to kompletna bzdura. Sama Sissi nie nadawała się na cesarzową, Wiedeń jej nie akceptował,dzięki arcyksiężnej Zofii,która po narodzinach dzieci zabierała je matce, co póżniej się na nich zemściło, takie były obyczaje na dworach Europy.Najmłodsze dziecko Walerię wychowała sama gdyż jej teściowa straciła swoje wpływy a Sissi zyskała ,to była ciągła walka,nic dziwnego, że uciekała z Wiednia tam gdzie czuła się szczęśliwa i kochana
molcia
PostWysłany: Czw 18:14, 27 Sie 2009    Temat postu:

Ja w Tą klątwę osobiście nie wierze. Właśnie takie podejście jak moja przedmówczyni prezentowały rodziny królewskie w dawnych czasach. Wszystko co nie układało się było spisywane na klątwę. A ja uważam, że każdy ma wolną wolę i jeśli coś mu się nie układa to tylko z własnego wyboru.
monika123456789
PostWysłany: Pon 15:58, 27 Lip 2009    Temat postu:

Ja wierzę w tą klątwę. Dzisiaj wielu ludzi ma niezwykłe uzdolnienia, w które nie wszyscy wierzą. Wiele rodzin nieświadomie żyje z klątwą zarzuconą na nich przez pewną osobę mającą możliwość zakładania klątwy (nie wszyscy mogą to robić, tak samo jak wszysccy nie mogą pięknie malować itp.). Nie zawsze ten ktoś dokładnie nas przeklina, ale naszego przodka, przeklinając tym samym dalsze pokolenia ( np. mówiąc przeklinam twój ród). A czy trudno było w tamtych czasach o przekleństwo? Wiele osób dążyło wtedy do władzy bogactwa.. Czy nie byłaby prawdopodobną historia przodka Sissi, który byłby kogoś wrogiem lub przeszkadzał komuś w dokonaiu szpetnego celu? A może było inaczej? To przodek wykonywał swój okropny plan i jego ród został przeklęty? Tego już się nie dowiemy. Jednak prawdopodobne jest to że Sissi miała dar jasnowidzenia ( przynajmniej w jakimś stopniu) i wiedziała o klątwie, co w pewnym stopniu wyjaśnia jej zagadkowe oczy.
28111989
PostWysłany: Wto 11:40, 08 Kwi 2008    Temat postu:

Klątwa Wittelsbachów...no może, ale ja raczej sądze, że mieli problemy z psychiką..
Marcela
PostWysłany: Czw 15:40, 17 Sty 2008    Temat postu:

Nie twierdzę, że Sissi dobrze zrobiła jak mówicie "uciekają". Jednak zaakceptowanie świata, w jakim po ślubie z FJ się znalazła nie było proste. Sissi było o ile mi wiadomo wychowywana z daleka od etykiety, a już na pewno nie w tak sztywnej atmosferze jaka panowała na dworze Habsburgów. Po latach małżeństwa Elżbieta miała podobno stwierdzić, że to, co połączyło ją z cesarzem tak naprawdę miłością nie było, tylko zwykłym młodzieńczym zauroczeniem. Wątpię, czy komukolwiek z Was udałoby się być szczęśliwym na austriackim dworze. Nie dziwię się, że Sissi "uciekała". Szukała po prostu miejsca, w którym byłaby choć trochę szczęśliwa, a takim miejscem na pewno nie mógł być ani Hofburg ani Schobrun.
tarynka
PostWysłany: Nie 19:38, 06 Sty 2008    Temat postu:

Sissi na pewno zdawała sobie sprawę, że przez jej ciągłą, wręcz obsesyjną dbałość o urodę, liczne wojaże, w celu odzyskania utraconego zdrowia (czego rzekomo doświadczyła poprzez stałą obecność na dworze), że w pewnym sensie przyczynia się do niektórych sytuacji, które potem odznaczyły swoją obecność w jej życiu, niestety w sensie negatywnym. Elżbieta jak ognia unikała wszelkich formalności, które tyczyły się jej jako cesarzowej; gdyby się ich podjęła, kto wie, może postawiłaby siebie w zupełnie innym świetle, wprost przeciwnym od tego, jakiemu przez lata poddawała ją teściowa; mogłaby umocnić swoją swoją pozycję, zarówno na dworze, jak i w sferze kulturowej; poddani mieliby wtedy szansę poznać ją lepiej, docenić jej zaangażowanie i dobre chęci, a nawet ją pokochać, co ostatecznie podważyłoby wizerunek jako nielubianej cesarzowej; ponadto gdyby towarzyszyła Franciszkowi w różnych komitetach, spotkaniach, uroczystościach, mogłaby poniekąd nabrać pewności siebie, bardzie siebie cenić i utwierdzić w przekonaniu, że jeszcze nie wszystko stracone. Na pewno zbliżyłaby się do męża, dałoby to ostateczne zrehabilitowanie tych wielu lat nieobecności w jego życiu, co oczywiście było spowodowane jego obowiązkami jako władcy; po śmierci Zofii istniała szansa, by Sissi nawiązała jakąś więź z Giselą i Rudolfem; ale tego nie zrobiła, znowu posłużyła się metodą ucieczki, bo uparcie wierzyła, że to, co zapoczątkowała jej teściowa, nigdy się już nie zmieni i dzieci zawsze będą miały z nią taki stosunek, jak przedtem. Ale one na pewno żywiły chęć zbliżenia się do matki, ale ona po prostu bała się podjąć takiego wyzwania; zbyt szybko się spłoszyła, uciekła w swój świat, święcie przekonana, że to co robi, jest słuszne. Gdyby nie też jej zupełna obojętność co do Rudolfa i małe zaangażowanie w jego życie, sprawy osobiste, na pewno nie doszłoby do tej tragedii; Sissi wiedziała, że syn jest podobny do niej, ma podobne usposobienie i podejście do życia; chłopiec na pewno czekał na jakiś zachęcający gest ze strony matki, ale niestety takowej szansy nie dostał; a potrzebował tak niewiele: ciepła i odrobiny zainteresowania najważniejszej dla niego osoby;co nie znaczy, ze ojca kochał mniej, ale wiadomo matka to matka; później ta nieobecność Sissi w życiu wpierw małego Rudolfa, potem już dorosłego spowodowała przepaść, która nigdy by nie znikła; na porozumienie i wzajemną współpracę jako matki i syna było już niestety za późno. Lubię Sissi, rozumiem i współczuję jej, bo wiele czynników wpłynęło na jej takowe podejście do życia, brak porozumienia z mężem, jego ciągła nieobecość, konflikt z teściową, co ostatecznie podkopało jej wiarę w siebie i poczucie wartości; została poniekąd zmuszona do takiej formy podejmowania działań, ale wierzę, że gdyby tylko chciała i znalazła w sobie dość siły, mogłaby dużo zmienić w swoim życiu. Na lepsze, a wtedy poczułaby się doceniona i na swój sposób szczęśliwa, święcie przekonna, że wybrała dobrą formę naprawienia błędów zarówno swoich, jak i męża i teściowej.
Gość
PostWysłany: Pon 20:04, 10 Gru 2007    Temat postu:

Nie porownojcie Sissi do Diany!!!!!!!!!!!!!!!!
Iwonka40
PostWysłany: Śro 7:01, 15 Sie 2007    Temat postu:

Boone napisał:
Elżbieta wiedziała co ją czeka wychodząc za Cesarza. Za chwilę słabości zapłaciła dużą cenę... Moim zdaniem była niezwykłą Cesarzową kochaną przez poddanych. Podobnie było z Lady Di która również okazywała wiele serca zwykłym ludziom i miała dość sztywnej atmosfery dworu. Podobnie jak Sissi miała niezbyt dobre relacje z teściową... być może dlatego Diana jest porównywana do Sissi. Cool Smile

Nie cierpię porównywania Sissi do Lady Di... :/ Ale to tylko moja osobista refleksja... :
Boone
PostWysłany: Nie 18:06, 05 Sie 2007    Temat postu:

Jeanne napisał:



Z drugiej strony jednak, Marischka kreował Sissi jako cesarzową niemalże idealną (towarzyszyła mężowi, była w Wiedniu, spełniała swe obowiązki) i to właśnie taką Sissi kochają miliony...


Znaczy się sztuczną Romy-Sissi a nie prawdziwą postać historyczna. Choć lubię tę delikatną filmową Sissi, to jednak głównie intryguje mnie ta oryginalna Elżbieta Bawarska. Uważam że jak na tamte czasy była niezwykłą postacią wśród władczyń Europy... Wink Smile
Jeanne
PostWysłany: Nie 17:21, 05 Sie 2007    Temat postu:

Dla widza, który obejrzał z przyjemnością trylogię z Romy Schneider, prawda historyczna (i przypuszczenia) mogą stanowić nie lada szok.

Sissi żałowała w późniejszym czasie spotkania z cesarzem i owego uczucia, które zaowocowało ślubem i zobowiązaniami... tyle, że ona tych obowiązków nad sobą praktycznie nie uznawała.
Postacią niezwykłą - zarówno pod względem urody, charakteru i losów była z pewnością. Jednakże... nie była "święta". I według mnie tutaj tkwi jej tragizm. Ona po prostu nie umiała, nie chciała zaakceptować faktów, że została cesarzową. I nie spełniała przynależnych obowiązków. Gdyby pozostała w Wiedniu i zamiast uciekać w podróże i realizowanie pasji, miast wspierać i doradzać mężowi, choćby po części przejąć opiekę nad dziećmi (z pewnością miałaby z nimi lepsze relacje widując się z nimi rzadko - niż wogóle - kiedy podróżowała!) i... próbować polubić, przywyknąć do dworskiego życia. Być może to pozwoliłoby uniknąć śmierci Rudolfa, następcy tronu; relacje między małżonkami także byłyby lepsze (przecież oni nie widywali się dobre kilkanaście lat - w sumie; przez ciągłe podróże Sissi), pewnie Sissi uniknęłaby tragicznej śmierci i pewnie wielu innych cierpień.
Winiła za swoje niepowodzenie cesarza - bo to przecież on się w niej zakochał i wziął ją za żonę... zamiast smakować smak miłości wielkiego monarchy i odważnie wkroczyć w dworskie życie, ona uciekała, uciekała w swój świat... a wszystko mogłoby być takie piękne, jak z bajki...!

Klątwa? To możliwe, być może nawet "przejęła" ją Romy Schneider, odtwórczyni roli Sissi w słynnej trylogii Marichki.
Ale sama Sissi też mogła na to wpłynąć, w jakimś stopniu. Z perspektywy czasu wydaje się, że po prostu na cesarzową się nie nadawała.
Można też na to patrzeć z innej strony - przez ową niezwykłość jest tak popularna, legendarna.
Z drugiej strony jednak, Marischka kreował Sissi jako cesarzową niemalże idealną (towarzyszyła mężowi, była w Wiedniu, spełniała swe obowiązki) i to właśnie taką Sissi kochają miliony...
Boone
PostWysłany: Sob 9:12, 04 Sie 2007    Temat postu:

Elżbieta wiedziała co ją czeka wychodząc za Cesarza. Za chwilę słabości zapłaciła dużą cenę... Moim zdaniem była niezwykłą Cesarzową kochaną przez poddanych. Podobnie było z Lady Di która również okazywała wiele serca zwykłym ludziom i miała dość sztywnej atmosfery dworu. Podobnie jak Sissi miała niezbyt dobre relacje z teściową... być może dlatego Diana jest porównywana do Sissi. Cool Smile
Jeanne
PostWysłany: Pią 18:44, 03 Sie 2007    Temat postu:

Wg mnie też powinna była przyjąć inną postawę. A nade wszystko dostosować się do faktu, że była cesarzową.
Sissi nie nadawała się na nią...

A gdyby wyszła za Karla Ludwiga, brata FJ, który był w niej zakochany wcześniej niż sam cesarz...?

Aczkolwiek w tej klątwie coś jest... Ileż osób ginęło w dziwnych, tragicznych okolicznościach
Jeanne
PostWysłany: Pią 18:43, 03 Sie 2007    Temat postu:

Wg mnie też powinna była przyjąć inną postawę. A nade wszystko dostosować się do faktu, że była cesarzową.
Sissi nie nadawała się na nią...

A gdyby wyszła za Karla Ludwiga, brata FJ, który był w niej zakochany wcześniej niż sam cesarz...?

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group