Autor Wiadomość
Gordiana2019
PostWysłany: Czw 14:23, 25 Kwi 2019    Temat postu:

Prokurator podczas procesu stwierdził, że Luccheni kłamie, twierdząc, ze przyjechał do Genewy 5 września w celu zabójstwa księcia Orleanu. Książę był w Genewie w dniu 18 sierpnia a w Evian też tylko przez kilka dni, o czym informowała prasa. Kiedy Lucchnini zniknął z Lozanny być może pojechał , by zrobić rozeznanie w Montreux i okolicach Caux, gdzie zapowiadano wizytę cesarzowej.


Między 5 a 8 września nie można znaleźć śladów Luccheniego. Nie mógł dowiedzieć się z porannych gazet o przybyciu cesarzowej 9 września, bo takiego komunikatu nie było. Cesarzowa Sisi po przybyciu do Caux (Terriet) odmówiła ofiarowanej sobie pomocy tajnej policji szwajcarskiej, po czym w piątek wymknęła się z hotelu, urywając się również agentom austriackim. Jej wyjazd był spontaniczną wycieczką.

Nad podróżami cesarzowej czuwał baron Berzewiczy. Cesarzowa podróżowała z dworem rozmieszczonym w 12 wagonach jej pociągu. Baron Berzewiczy, towarzyszący Elżbiecie miał trudne i odpowiedzialne zadanie organizowania ich podług jej wskazań. Jednocześnie musiał porozumiewać się z władzami kolejowymi krajów, przez które jej pociąg przejeżdżał oraz kontaktować się z austro-węgierskimi placówkami dyplomatycznymi, które znowu zwracały się w tej sprawie do rządów odwiedzanych krajów. Zadanie było tym trudniejsze, że cesarzowa wiedziona kaprysami, nie zdająca sobie zupełnie sprawy z problemów jakie stwarza zmiana programu, stawiała go często wobec faktów dokonanych tak jak to miało miejsce przy jej ostatniej tragicznie zakończonej wycieczce do Genewy.

Wiadomość o obecności cesarzowej w Genewie została opublikowana w Tribune de Genève dopiero następnego dnia. W dniu 9 września 1898 r. o godz. 13.00 do zamku Pregny, gdzie została przyjęta przez baronową Rothschildową, wróciła do hotelu dopiero około godz. 18.00. Po obiedzie poszła na spacer ulicami Genewy do sklepu cukierniczego Désarnod w pobliżu Grand Théâtre.
Jednak ktoś musiał ją śledzić i przekazać informację Luccheniemu, bo ten od piątkowego przedpołudnia czekał pod hotelem. Według świadków poza nim pojawiło się tam również dwóch innych nieznanych mężczyzn. Nie mógł widzieć cesarzowej w Budapeszcie, gdyż ona odwiedziła miasto w październiku 1894 roku a Luccheni w tym czasie już był w wojsku. Rączkę do pilnika dorobił Martinelli. Według prokuratora Luccheni ukrywa wszystkie spotkania i wydarzenia , które miały miejsce w fazie przygotowawczej zabójstwa.

Wobec powyższych faktów nasuwa się nieodparty wniosek, że źródłem przecieku o nieoczekiwanej zmianie w planie podróży cesarzowej Elżbiety musiał być ktoś z hotelu w Caux, kto dał cynk anarchistom zanim ukazała się wzmianka w gazecie.
Aśka
PostWysłany: Śro 15:51, 01 Gru 2010    Temat postu:

Lucheni to bezmyślny morderca, zwykły tchórz jaka to sztuka zaatakować kobietę myślę,że chciał być sławny no i jest choć skazany na śmierć
aakpkasiaaakp
PostWysłany: Nie 21:21, 21 Cze 2009    Temat postu:

10 wrzesnia 1898 roku włoski anarchista Luigi Lucheni zamordował w Genewie cesarzową Elżbietę wbijając jej w serce pilnik. Cesarzowa udawała się właśnie z hotelu na przystań. Przez moment sytuacja ta wcale nie wyglądała groźnie: rana była tak mała, że nawet jej nie zauważono i wszyscy świadkowie zdarzenia sądzili, że to było tylko uderzenie. Cesarzowa podniosła się i o własnych siłach przeszła na pokład statku. Dopiero tutaj straciła przytomność i zmarła. Wszystko to wydarzyło się kilkaset metrów od hotelu "Beau Rivage", w którym nocowała.
Na jej śmierć złożyło się kilka tragicznych elementów: Lucheni przybywa do Genewy, aby dokonać zabójstwa Księcia Orleanu, który był przedstawicielem znienawidzonej arystokracji. Gdy ten rezygnuje z zaplanowanego przyjazdu, Lucheni szuka nowej ofiary. W genewskiej gazecie znalazł wzmiankę o pobycie Cesarzowej Austrii, która przebywa w mieście pod przybranym nazwiskiem jako Hrabina von Hohenembs. Ponieważ zamachowcowi nie chodzi o żadną konkretną osobę, ale demonstracje niechęci i zaatakowanie arystokracji, wybiera na swą ofiarę cesarzową Sisi.
Swe ostatnie miejsce spoczynku znalazła Elżbieta w kryptach pod kościołem Kapucynów, które są tradycyjnym miejscem pochówku cesarskiej rodziny. Jej sarkofag znajduje się obok sarkofagów syna i męża.
aakpkasiaaakp
PostWysłany: Nie 21:12, 21 Cze 2009    Temat postu:

Moim zdaniem Sisi musiała umrzeć w Genewie ponieważ to było jej przeznaczenie.

Podobno śmierć Habsburgów przepowiadała biała dama, tak się miało stać w przypadku śmierci Sisi, która wychodząc z hotelu feralnego była jakby nieobecna, niespokojna obawiała się wyjść. Opisała to jedna z dam dworu jej przyjaciółka Ida. A więc ona wiedziała, że wydzrzy się coś złego ale mimo wszystko wyszła bo nie chciała żyć

Dynastia Habsburgów była ostrzegana przed tragediami, przez stado białych dużych ptaków, krążących z krzykiem po niebie, widziano je przed śmiercią Rudolfa, Franciszek Józef widział je dzień przed śmiercią swojej żony oraz te ptaki pojawiły sę przed śmiercią Ferdynanda.
28111989
PostWysłany: Pon 18:31, 07 Kwi 2008    Temat postu:

Rodzina Wittelsbachów ogólnie była troche "nawiedzona", wiec Sissi rzeczywiście mogła miec takie przeczucia... Choc ja oczywiscie nie mam nic do ludzi, któzy posiadają takie zdolnosci. Życie Elżbiety od początku do końca było "magiczne" ( nie moge wpasc na lepsze słowo, ale pewnie każdy wie o co chodzi).
tarynka
PostWysłany: Nie 20:00, 06 Sty 2008    Temat postu:

Czuła się nieszczęśliwa, niespełniona zarówno jako cesarzowa, matka i żona Sad Nie widziała lepszej koncepcji na swoje przyszłe lata, być może dlatego postawiła na "a niech się dzieje, co chce..." Sad Dwór oraz poddani nie smucili się na wieść o jej śmierci, ale dla Franciszka na pewno był to cios prosto w serce Sad Mimo iż żyli jakby osobno, jego uczucia względem żony nie zmieniły się co do joty...Kochał ją bezgranicznie, niczym uczniak, podlotek, zupełnie jakby wczoraj powiedział jej sakramentalne "tak" i rościł sobie marzenia na wspólne, szczęśliwe i dostatnie życie Sad Szkoda, że nie potoczyło się ono tak, jak tego oczekiwał...
Gość
PostWysłany: Nie 16:38, 06 Sty 2008    Temat postu:

[*] ; (
Iwonka40
PostWysłany: Sob 19:06, 04 Sie 2007    Temat postu:

Mówi się, że każdy wyczuwa moment odejścia z tego Świata... Może Sissi też go podświadomie czuła ??
Jeanne
PostWysłany: Sob 15:17, 04 Sie 2007    Temat postu:

To ciekawe, jeszcze nie słyszałam o czymś takim Wink

Skoro tak ta pani napisała w pamiętnikach, to całkiem możliwe... przeczucia się po prostu ma, a zwłaszcza kobiety - intuicja. Na dobrą sprawę zginęła swoją 'wymarzoną śmiercią'...
Boone
PostWysłany: Sob 9:03, 04 Sie 2007    Temat postu:

Słyszałem z kolei taka "legendę" o białej damie Habsburgów która odwiedza zmarłego przed śmiercią wróżąc mu w jaki sposób zginie... Dama dworu która towarzyszyła Elzbiecie w Genewie napisała w swoich pamiętnikach dzień morderstwa Cesarzowej że Sissi odprawiając swoją cesarska świtę licząca 70 osób i ochronę cesarską,pozostała sama w mieście razem z ową kobietą. Podobno obawiała się wyjść z hotelu "Bleu Rivoli",wyglądała wtedy na niespokojną wewnętrzenie stojąc w swoim apartamencie zapatrzyła się w jezioro genewskie i statek jakby przeczuwała coś złego... Owa dama dworu wspomniała że to zachowanie wydało jej sie dziwne i nie typowe dla Cesarzowej. Co sądzicie??
Jeanne
PostWysłany: Pią 18:36, 03 Sie 2007    Temat postu:

Jak sami będziemy mieć 61 lat to ocenimy, czy to dużo, czy mało.

Choć pewnie sama Sissi była(by) zadowolona z takiej śmierci... nie widziała sensu w swym życiu, nieudanym i nieszczęśliwym...

Ciekawostka:

" Dynastia Habsburgów, rządząca cesarstwem austro-węgierskim, była ostrzegana o nadchodzącej tragedii przez stado dużych białych ptaków krążących z krzykiem po niebie.
Widziano je podobno przed podwójnym samobójstwem księcia Rudolfa Habsburga i jego kochanki, w Mayerlingu w 1898r.
Cesarz Franciszek Józef I widział podobno białe ptaki w przeddzień zamordowania w Genewie jego żony, cesarzowej Elżbiety. Złowieszcze ptaki pojawiły się też przed śmiercią arcyksięcia Ferdynanda, zastrzelonego w 1914r. w Sarajewie, co było bezpośrednią przyczyną wybuchu I wojny światowej"

http://209.85.135.104/search?q=cache:-6wdAL8E9jcJ:ciekawi.blox.pl/html/1310721,262146,169.html%3F4+Franciszek+J%C3%B3zef+Mayerling+Rzym&hl=pl&ct=clnk&cd=18&gl=pl

Chyba Sissi miała trochę racji, w wierze o ciążącej klątwie...
straszne!
Iwonka40
PostWysłany: Śro 16:24, 01 Sie 2007    Temat postu:

Hm... Co do wieku to kazdy ma swoje odczucia dla jednego 50 będzie meeega dużo a dla innego strasznie mało Smile Zależy to od własnego odczucia... Smile Dla mnie była też młoda, szkoda, że straciła życie w tak bezsensowny sposób... Sad
Jeanne
PostWysłany: Pon 18:13, 30 Lip 2007    Temat postu:

61 lat to dużo? Ja nie chciałabym umierać w tym wieku...

Fakt, legenda żyje i żyć będzie, dzięki filmom, obrazom i dzięki nam
Boone
PostWysłany: Pon 16:02, 30 Lip 2007    Temat postu:

Jeanne napisał:


Szkoda, że w tak okrutny sposób zginęła...
A miała dopiero 61 lat...


Dopiero... Very Happy Rolling Eyes Jeszcze tylko kolejnych 40 i miałaby sto ale co tam to dla Sissi Razz Legenda Żyje! (dlatego zabierają się za kolejny film)
Jeanne
PostWysłany: Nie 13:17, 29 Lip 2007    Temat postu:

Jej pragnienie, wyrażone tuż po śmierci syna, zostało spełnione:

"Ja także chciałabym umrzeć od maleńkiej ranki w sercu, przez którą moja dusza mogłaby ulecieć. I chciałabym, by stało się to daleko od tych, których kocham".

Zabójstwo Elżbiety z rąk włoskiego anarchisty przerwało życie, które już wcześniej utraciło sens.
"Co się ze mną teraz stało?" - brzmiały jej ostatnie słowa.

Szkoda, że w tak okrutny sposób zginęła...
A miała dopiero 61 lat...

„Niewiele łez wylano nad nią. Wiedeń nie smucił się po śmierci swojej niezrozumianej cesarzowej”.

Natomiast Węgrzy bardzo ubolewali nad jej śmiercią. Nie było okna z niewywieszoną czarną flagą, nie było człowieka niezawodzącego nad śmiercią ukochanej Elżbiety...


Do dziś - najczęściej nadawanym imieniem żeńskim na Węgrzech jest Elżbieta, do dziś przed jej pomnikami i na jej trumnie pojawiają się świeże kwiaty...

Cesarzowa zginęła, legenda żyje!

[*]

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group